#1 2010-09-10 20:26:51

Lui

Zjawa

Zarejestrowany: 2010-08-31
Posty: 16
Punktów :   

Opowiadanie Wujka Lu

Alex pracował jako szpieg juz kilka lat. Jego umiejętności były wysoko cenione ze względu na niesamowity instynkt. Był jednym z niewielu ludzi mających dar unikania kłopotów a jego wykształcenie nie pozostawiało cienia wątpliwości. Do tego wspaniale wysportowane ciało czyniło z niego fantastyczny materiał na tajnego agenta.

Lecz teraz miał kłopoty. Szedł z partnerką (dla niego była czymś więcej lecz Firma o tym nie miał pojecia) przez bogate dzielnice Tokio. Za nimi uparcie lecz w ukryciu podążało kilka osób. Alex podążał do awaryjnego punktu bezpieczeństwa gdzie był ukryty samochód, dokumenty, troche pieniędzy i broń ze zdecydowanie duża ilością amunicji.
-wmieszaj sie w tłum, zgub pościg i nogi za pas.
Jego misja w Tokio była zdecydowanie spalona. Gabriela mocniej ścisnęła jego dłoń czując mrowienie w karku. Zatrzymali się na pasach gdy dobiegł go huk fali naddźwiękowej.
-coś przekroczyło prędkość dźwięku-pomyślał.
Była to jego ostatnia myśl w tym świecie

Ok kilometra dalej japoński mnich ubrany w obrzędowe szaty podał wyrzutnie jednemu z mężczyzn w garniturze.
Zanucił lekko intonację do bogów prosząc o łaskę i przebaczenie. Pochylił głowę i wypowiedział zaklęcie...





Alex ocknął się z trudem. Przed oczami widział dziwne błyski. Czyjaś ciepła dłoń dotykała jego czoła a ogromny ból całego ciała powoli ustępował. Ciepłe światło otaczało jego ciało. Z trudem obrócił głowę. Gabriela cała we krwi leżała kilka metrów obok niego. Jej ubrania była całe poszarpane i poplamione krwią. Jej pierś ledwie się poruszała. Jęknął z trudem.
-zastaw mnie, pomóż jej.
Osoba w płaszczu drgnęła zaskoczona.
-nie ja...-wycharczał z trudem-pomóż jej poruszył zbolałą dłonią w stronę Gabrieli.

Mnich, czy kimkolwiek ta postać była wypowiedział kilka słów których Alex nie zrozumiał. Jeszcze raz kiwnął dłonią czując ze opuszczają go siły.
Mnich (tak nazwał go w myślach) ruszył w stronę kobiety. Pochylił się nad nią i zaczął coś mamrotać. Po chwili jej ciało zaczęło promieniować delikatną poświatą.
Zamknął oczy i zapadł w ciemność.
Gdy się ocknął pierwszym widokiem jaki ujrzał było niebo. Niebo którego nie znał. Gwiazdy układały się w nieznane mu konstelacje a dwa malutki złociste księżyce poruszały się po nieboskłonie.
Pod plecami czuł miękką  trawę, wchłaniał jej zapach  i zastanawiał się gdzie obecnie jest.
Obok niego leżała Gabriela trzymając go mocno za dłoń. Mnich który ich uratował siedział obok niewielkiego ogniska. Za jego plecami rósł największy dąb jaki kiedykolwiek widział.

Do pasa miał przypasany niewielki miecz. Miecz?? Gdzie ja jestem-przeszło mu przez myśl...
Powoli podniósł sie z ziemi. Delikatnie oswobodził dłoń Gabrieli. Mnich podniósł głowę. Na jego twarzy było widać ślady potężnego wyczerpania. Alex ze zdziwieniem stwierdził ze ból w większości minął. Odczuwał tylko delikatne skurcze napiętych mięśni.
Usiadł po drugiej stronie ogniska. Ufał swemu darowi i wiedział ze nic mu nie grozi.
-dziękuje ci-rzekł prosto. Mnich uniósł głowę i ze zdziwieniem odpowiedział coś melodyjnym językiem, którego to Alex w ogóle nie znał.
Kolejny raz przeżył szok. Nie wiedział gdzie jest, kim jest osobnik z naprzeciwka, jak wrócić do domu. Nie miał pojęcia co się dzieje. Umysł wchłaniał każdą nową informacje i dawał mu wyraźne sygnały ze coś jest nie w porządku.

Mnich uspokajająco uniósł dłonie w geście jaki miał zapewne oznaczać spokój. Podał Alexowi bukłak w którym, jak sie okazało, nie było wody lecz delikatne wino. Alex z zadowoleniem przełknął łyk czując jak rozgrzewa się jego sztywne ciało.
Po winie przyszła kolej na kawałek pieczone mięsa. Alex spokojnie przeżuwał kolację rozglądając się dookoła. Znajdowali się na skraju lasu. Poniżej ziemie porastała soczysta  trawa a w oddali szumiał niewielki strumień widoczny z lekkiego wzniesienia na którym się znajdowali. Na granicy horyzontu majaczyły jakieś światła.
Gabriela otwarła powoli oczy.
-gdzie jesteśmy-zapytała-co sie do diaska stało?!
Alex odwrócił sie w jej stronę. -Wiem tyle samo co ty kochanie.
Mnich z radością wstał i podał bukłak z winem.
-spokojnie, to tylko wino-rzekł Alex.
Pociągnęła zdrowy łyk i bekła lekko. Mnich zaśmiał się radośnie i poklepał ją po głowie.
Jej ubrania mimo ze podarte i zakrwawione nadal podkreślały szczupła sylwetkę.
Nagle dobiegł ich dźwięk pędzących koni. Mnich chwycił w ręke wielki kostur leżący spokojnie obok niego. Wstał wystraszony i gestami kazał stanąć za sobą. Pośpieszyli zdziwieni jego zachowaniem.
Alex przeciągnął sie lekko sprawdzając sprawność mięśni.
Po krótkiej chwili do ognia zbliżyło sie kilku jeźdźców ubranych podobnie do mnicha. Jeden z nich miał na dłoniach rękawice a u pasa miecz i srebrzysty sztylet. Do siodła miał przytroczony powróz.
Gdy tylko ujrzał mnicha w jego oczach zapłonęła nienawiść.
Krzyknął na ludzi którzy z nim podróżowali. Wszyscy obnażyli miecze i zaczęli sie zbliżać z bronią gotową do ataku. Wtedy mnich spokojnie przemówił nie okazując po sobie strachu. Mówił w tym obcym języku lecz jego postawa była władcza a jego słowa brzmiały spokojnie i stanowczo.
Obcy wypluwał z siebie słowa i zdawał się drwić z mnicha. Ten odrzucił z głowy kaptur i lekko rozszerzył stopy. Alex zorientował się ze nadchodzi chwila ataku i szukał wzrokiem czegoś co mogło mu pomóc w obronie. Niestety...
Obcy krzyknął i spiął konia dobywając miecza. Piątka jego ludzi rzuciła się na nich.
Mnich poskoczył w górę i opadając na kolano uderzył kosturem potężnie o ziemie. Zadrżała ona potężnie od uderzenia. Wszystkimi zachwiało lecz on już dobiegał do pierwszego z napastników dobywając miecza. Jego klinga zalśniła złociście przebijając serce pierwszego z napastników. Alex doskoczył do kolejnego robiąc zwód i wyrywając miecz z reki. Kopnął mocno pod kolano i poderżnął gardło napastnikowi jego własnym mieczem. Krew trysnęła zalewając jego dłonie. Gabriela zaszła kolejnego od tyłu i mocnym ruchem skręcając jego kark.
Tymczasem przywódca napastników podnosił się z ziemi. Mnich pozbawił życia kolejnych dwóch a jego klinga przeszywała klatki piersiowe z niezmierną łatwością.
Napastnik klasnął mocno. Pęd powietrza odepchnął ich o krok do tyłu. Mnich uchwycił obiema rekami kostur, który rozbłysł błękitem. Obcy wystrzelił błyskawice w jego kierunku a kostur pochłonął energie. Zrewanżował mu się wysyłając płomienna kule przed którą obcy odskoczył. Płomienne kule ścierały sie z błyskawicami a Alex z Gabrielą szybka odskoczyli za najbliższe drzewo. Walka trwała a on wchłaniał wszystko nie dowierzając własnym oczom. Drzewo obok nich rozsadziła błyskawica.
Potężna postać mnicha zablokowała kolejne uderzenie lecz tym razem to jego ciało wchłonęło energie pioruna.
Zachwiał sie i podparł kosturem. W tym momencie przeciwnik krzyknął z triumfem podnosząc zaciśnięta pięść. Gabriela uniosła się w powietrze sięgając dłońmi do gardła.
Zły w jakiś sposób dusił ją i Alex zadrżał ze strachu. Rozluźnił lekko pieść i pokazał na mnicha i jego miecz.
-Daj mu go-wrzasnął Alex
-Daj mu go!! Inaczej on ja zabije!!
Mnich pokiwał przecząco głową
Zły zacisnął pieść mocniej az Gabriela zadrżała w paroksyzmie bólu. Widać było jak walczy o oddech.
Czas lekko zwolnił. Obcy jeszcze raz wskazał miech mnicha. Ten pokręcił przecząco głowa.
Zły zacisnął pieść do końca.
Czas zwolnił jeszcze bardziej. Alex ujrzał jak kark jego ukochanej zostaje zmiażdżony.
-Nieeeeeeeeeeeeeee-rozległ się jego potężny głos.
W jegu duszy coś eksplodowało... Zegary zatrzymały się na kilka uderzeń serca.
Nagle poczuł pustkę i coś w nim pękło. Poderwał się z ziemi. podbiegł do obcego lekko. Zobaczył jak mnich z zaskoczeniem podnosi dłoń w ostrzeżenie. Podbiegł do drzewa. Jedną stopą obił sie potężnie od ziemi, kolejną od drzewa... Jego ciało wykonało obrót a wyciągnięta stopa trafiła w twarz złego, powalając go na ziemi. Opadł na jedno kolano obok niego. Chwycił w rękę srebrzysty sztylet i usłyszał jak mnich coś krzyczy. Srebro zapłonęło potężnie gdy Alex wbijał jego czubek prosto w serce napastnika.
Wrócił normalny wymiar czasu. Potężny wybuch światła omiótł miejsce śmierci gdy Alexem targnął ogromny ból. Jego dłoń płonęła.
Zawył zaskoczony. Dłoń zdawała się sprzeciwiać jego myśli ponieważ nie potrafił upuścić broni.
Ogromne napięcie przeszyło jego ciało. Wokół niego rozgorzały płomienie. Jego ciało skręcało się w paroksyzmach piekielnego żaru. Sztylet zabłysł światłem i jego czubek począł się topić. Srebrzysty strumień wżerał się w jego żyły napełniając ciało coraz potężniejszym cierpieniem i czymś czego nie mógł zidentyfikować. Zawył po raz kolejny. Pełną piersią krzyczał w mękach.
Płomienie powoli przygasały. Srebro całkowicie wpłynęło w jego ramie.
Upadł na ziemie.
-Coś ty najlepszego uczynił-usłyszał i jego umysłem zawładnęła ciemność....







Stary kapłan rzekł do mistrza
-Zaczęło się. I nie będzie odwrotu...
I zmarł




z dnia 6.4.2010

Ostatnio edytowany przez Lui (2010-09-10 20:27:36)

Offline

 

#2 2010-09-10 22:42:40

 Valdgir

Zabójca Glompfów http://ifotos.pl/img/glompfy_apswaq.png

2289412
Skąd: Karaz-a-Karak
Zarejestrowany: 2010-08-30
Posty: 326
Punktów :   

Re: Opowiadanie Wujka Lu

Heh, dlaczego te opowiadania są takie krótkie....

PS. Zaraz przyjdzie Blach i powie, że są literówki


Lepiej mieć i nie potrzebować, niż nie mieć i nie potrzebować...

http://ifotos.pl/img/sygnaturk_hpspaaq.png

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.hitplaneta.pun.pl www.angelsclan.pun.pl www.forumrs.pun.pl www.paganlodz.pun.pl www.tibia-rl.pun.pl